20 czerwca 2007

Grecki kontrakt: PERIMENETE', TI ELLINIKA MILIATE'!

Niech pan poczeka, poudaje Greka :D... Jezyk grecki jest bardzo latwy. Wbrew pozorom. Pozory sa mylace, byc moze kazdemu sie wydaje ze przez te pokrecone literki (alfabet GRECKI [Grecja, Rosja, Sredniowieczna lacina], nie LACINSKI - jakim posluguje sie obecnie wiekszosc Europy) W koncu, jak by nie patrzec, w duzym uproszczeniu, poslugujemy sie wspolczesnie zmodyfikowana greką! [dimotikI] :) Ktora jest "popularna" wersja greki klasycznej, literackiej [katharEvoussa], w ktorej strofy skladal Homer i inni Wielcy... Ciekawostka - w strofach Homera (nie amerykanskiego piwosza Homera Simpsona, tylko antycznego artysty), od rymu w wierszu wazniejsza jest strofa akcentowa, nie RYM, jak u nas (czyli cos w rodzaju MELODII, dzieki ktorej da sie spiewac melodyjnie utwór calkiem NIERYMOWANY!)! Ciekawostka druga - to to, ze w Grecji praktycznie od zawsze istnialy DWA jezyki: literacki i ludowy. Roznily sie prawie tak, jak dla nas np. czeski i słowacki! (my, Polacy, rozumiemy oba, tak jak Grecy swoje, ale musimy przez chwile przestawic percepcje i słownictwo) Jesli ktos uczyl sie w Liceum łaciny, ten zauwazyl, ze wiele wyrazow greckich, ba, wrecz angielskich albo niemieckich jest podobnych do laciny... Ale dlaczego? Bo rozpelzajaca sie po Koloniach Rzymu Cezarów ["Alexander", "300"] admnistracja Imperium Romanum wprowadzila jako jezyk urzedowy łacinę na obszarze większym niż nawet dzisiejsza Unia Europejska. Na kilkaset lat. Po dwoch tysiacach lat regionalne wplywy historyczne i kulturowe doprowadzily w koncu do lokalnych zmian w jezyku, fonetycznych i gramatycznych, i tak "powstaly" wspolczesne jezyki: angielski, niemiecki, francuski, włoski, hiszpański, portugalski, jezyk wysp Dodekanozu [Simi, Rodos, cypr] wreszcie (tu az 500 lat wpływów arabskich!). Powiesz- to są inne języki? Ale wystarczy spojrzec chocby na pierwszy z brzegu wyraz: NOC - naht (niem.), night (ang.), noun (fr.), nihta (gr.), [?..] (lat.) W kazdym z jezykow nazwa ta BRZMI bardzo podobnie - czyzby przypadek, albo zbieg okolicznosci? (gorzej jest z poprawnym zapisem :) Nie - wszystkie modyfikacjie pochodza od JEDNEGo jezyja- greckiego. Przykladow mozna by przytoczyc stado, ale kto ciekawy, ten sam je potropi - GOOGLE Twoim przyjacielem :) k Jeszcze jedną interesujacą ciekawostka jest to, ze j. grecki, jako jeden ze starszych jezykow, jest jezykiem czesciowo intonacyjnym ( tak jak jezyki Wschodu: japonski, chinski, koreanski) - czyli gdzie ten sam wyraz, inaczej zaakcentowany, znaczy kompletnie co innego! np. Stawros (imie), ale Stawros - nazwa miasta :) Ale niema sie co martwic - w j. polskim wyraz ZAMEK ma az cztery znaczenia, nie rozroznialne akcentem, a jedynie kontekstem zdania!! (Albo np. potoczny arabski, gdzie samoglosek nie pisze się WOGÓLE, są w tekscie domyślne i trzeba po prostu wiedziec gdzie występują w danym wyrazie! Albo w polskim, piszemy "szła", zamiast "ona szła" - bardzo trudne dla nie-Polaków!) Dlatego twierdze, ze j. grecki jest latwy do nauki. Tak jak angielski ("she goes"). Jest gramatycznie bardzo regularny, prosty skladniowo i mozna w nim tworzyc skomplikowane znaczenia za pomoca kilku prostych wyrazow: np. machieropiruni - sztucce, a dokladnie "machieri"-noz, i "piruni"-widelec = po polsku sie tak latwo nie da, noz to noz, widelec to widelec, sztucce to sztucce :) (albo jak w angielskim, np. tin opener) jesli znasz angielski (gramatyka, leksyka) i kumasz nieco łacinę, a przy okazji wbijali Tobie do glowy w szkole rosyjski (uzywane w liturgii prawoslawnej literki grekokatolickie, ktore przetrwaly do dzis w pismie potocznym! :D), to j. grecki Sam Tobie do glowy wlezie, ani sie nie spostrzezesz! :) Jeszzce fajniejsze w tlumaczeniu sa idiomy - nie dosc ze maja melodie zdania, ze sie rymuja w dimotiki, to maja melodie w katharevoUsa! np. "KalinichtA, [pocalujcie wszystkich] tin nihtQ!" (dosl., dobranoc, pocalujcie wszystkich tam gdzie slonce nie dochodzi (IDIOM;dobranoc, pchly na noc, pocalujCiE wszystkich w dupCIE)! Ja, po trzech tygodniach pracy w hotelu, jestem w stanie biernie zrozumiec ponad polowe rozmowy dwoch osob, a takze samodzielnie ulozyc (nie przez wyuczone zwroty ze slowniczka) i powiedziec kilkuwyrazowe proste zdania po grecku. Co prawda jest to jeszcze nieco polamana Greka, z elementami gramatyki, ale dla Grekow zrozumiala w pelni. A przed turystami moge sobie spokojnie poudawac Greka :) Tym bardziej, ze z fryzury i karnacji podobny jestem nieco do Greka z Tracji, a nawet lapie sie ostatnio na tym, ze ze z racji stanowiska, tlumaczac np. zadania do zrobienia Belgowi {lifeguard, ktory nie zaposiada kąpielówek!), najpierw mysle: Borite [pozbierac] plastikho kutalaki, kalamaki, potiriaki kie paralia, se katharizi tasaki kie filia jiro piscina , a pozniej mysle i szukam jak to powiedziec po angielsku ((pick up plastic spoons, slomki [!] and cups on the beach, next clear [popielniczki] and pick up leafs around swimming-pool) - komus, kto mowi glownie po francusku :D I czasem brakuje mi slow po angielsku, ktore znam po grecku. :) Wiec wracam poudawac Greka! :D Co proste jest, CND.

18 czerwca 2007

Grecki kontrakt: ECHI KONDA AERODROMIO

Gdzies tu blisko jest lotnisko... We wtorki, czwartki i piątki nad hotelem od szostej rano do poznego popoludnia z regularnoscia zegarka, rowno co 6 minut, podchodza do ladowania samoloty. Kiedy samolot sobie ot tak, zwyczajnie leci, zaden problem, ale kiedy bydlak ma za pare kilometrow ladowac, jest nizuitko i wyje jak blaszany potepieniec, wytracajac predkosc nad glowa.. W te dni czuje sie jak mieszkaniec Berlina Zachodniego, gdy postawiono mur berlinski - nawet wode i wegiel dostarczano droga powietrzna.. Tu i teraz, z podobna czestotliwoscia dostarcza sie wciaz i wciaz nowych cosmo :) Biznes is biznes, mieszkalem kilkanascie lat praktycznie przy ssamych torach, ktorymi smigaly expresy Berlin-Moskwa. Mozna sie przyzwyczaic.

Grecki kontrakt: Hunting high and low :)

Jestem w w tym hotelu Wielkim Lowczym. Znaczy, lowie z basenu roznosci. Slomki, kubki, lyzeczki, pety rzucane do wody przez szpanujacych przed laskami macho, albo kamienie wrzucane przez dzieci to codziennosc. Dzis jednak wylowilem z dio piscina dwie karty do gry role-playing, guzik od eleganckiej koszuli czterodziurkowy, tytulowa strone wczorajszego TIMES'a, oraz martwa wrone sredniej wielkosci. Plywala sobie wzdęta, pasywnie, na powierzchni. I taka mnie refleksja naszla - ludkowie wrzucaja do basenu rozne rzeczy, a pozniej przychodza ze w tej wodzie kapac. Znaczy, sami szczaja w swoje gniazdo. Chyba ze ten ham, co podpity pety wrzuca wieczorem, idzie rano plywac w drugim basenie. I tak tez sobie mysle, zupelnie z innej beczki, ile litrow basenowej wody trzeba, zeby rozcienczyc bezpiecznie gnijaca, zdechla wrone? :) Przyjmujac ze taka zdechla, rozkladajaca sie wrona zajmuje nawet litr wody, to Drugi Basen ma pol MILIONA litrow wody, a Duzy Basen miesci prawie POLTORA MILIONA litrow wody, ktore system oczyszczania (grawitacyjny, chemiczny i biologiczny) potrafi calkowicie oczyscic w ciagu trzech dni, to do ktorego basenu Panstwo weszli by bez oporod najpierw, i kiedy?:) Acha, zapomnialbym. By zachowac krystaliczna czystosc wody, system kontroli PH i dozowania, wpuszcza do wody na dobe prawie 40 litrow stezonego podchlorynu potasu, 15 litrow utleniacza, ktory nieopatrznie rozlany wyzera zolte dziury w asfalcie, oraz 5 litrow alga-killera, ktorego skladu nawet boje sie cytowac :) Ale nie martwcie sie, hotel jest czterogwiazdkowy, w tanszych nie maja zadnego systemu ciaglego dozowania - wala noca podchloryn wprost z beczki do basenu :) Nie radze w takim plywac do rana. Szkoda skory. Mam na dloniach zole plamy od nalewania podchlorynu do beczki dozownika ;)

17 czerwca 2007

Grecki kontrakt: JA SU!

Siema :) Grecy gdy sie witaja, i chca szie powitac silnie i serdecznie, witaja sie glownie glosem, nie tak jak my, gestem. Powitanie jest tym serdeczniejsze, im glosniej wyrazasz swoje kalimera, tikanis?, albo odpowiadasz ja su, kala!. Zwykle kiwniecie z szacunkiem glowa, czy wesole pomachanie na powitanie reka moze byc odczytane wrecz za gburowatosc. W Polsce gdy chcemy kogos powitac z zazyloscia i serdecznoscia, mezczyzni sciskaja sobie dlonie, kobiety caluja sie lub obejmuja. Tutaj, w Grecji nikt nikomu reki nie podaje i nie obcalowuje wzajemnie, natomiast wszyscy usmiechaja sie do siebie szeroko i glosno zycza sobie milego dnia! Co dziwne, nawet jesli kogos widzisz po raz piaty tego samego dnia, warto rzucic zwykle ja su!, takie tutejsze siema :) I jeszcze jedna ciekawostka - w Polsce spotykajac grupke osob, witasz sie z tym kogo znasz, pozniej ewentualnie z nieznajomymi. Albo i nie, bo przeciez ich nie znasz. Tutaj natomiast zawsze rzuca sie w tlum glosne i radosne jas jas!, czesc wam! Witamy sie po prostu ze wszystkimi od razu, nikogo nie wyrozniajac ani nie pomijajac! I juz. Pozniej czasem jest z kolei smiesznie, bo ktos nieznajomy na ulicy mowi Ci ja-su! :) Pamieta Cie po prostu z ostatniego spotkania, wiec jestes juz jego znajomym! Wiec warto taka znajomosc podtrzymac! W ten sposob zna sie ze soba nawzajem pol Grecji :) Co jest czesto bardzo przydatne, zeby np. cos zalatwic, czy uzyskac pomoc, bo znajomosci i towarzyskie zaleznosci maja tu wielkie znaczenie, prawie tak jak u nas za Komuny, tylko w pozytywnym sensie! :) Grecy w ogole sa bardziej "stadni" niz Polacy, ale to juz inna historia..

16 czerwca 2007

Grecki kontrakt: PAME NA PETALOUDON

Jedziemy do Motylowa :) Mowisz RODOS - kojarzysz: a, surfing, geje i motyle :) Z pierwszego nie korzystalismy jeszcze, druge jakos mnie nie pociaga, wiec postanowilismy grzecznie pojechac ogladac motylki :) Oczywiscie stopem, jako ze bilet z Rodos kosztuje 5 EUR w jedna strone, a wolelismy za to kupic 48 piw :) i oczywiscie od razu klimat szalony, bo podrzucil nas dziadek, zdezelowanym Nissanem, z popekana w cholere i poklejona tasma klejaca przednia szyba, a ktory na tylnich siedzeniach mial mase okrutnie kiczowatych odpustowych obrazkow jak z komixow, malowanych na szkle, lustrze, i czym tam jeszcze szklanym wypadlo :P Po drodze do Motylowego Wawozu (Valley of Buterflies) mijamy bardza fajna farme zwierzakową (4 EUR), gdzie mozna poogladac sobie strusie, osiolki, przejechac sie na wielbladzie (5 EUR), pokarmic kukurydza (1 EUR) wszystkie zwierzaki, a na odchodnym nieopodal, gratisowo skosztowac (a takze zanabyc) przepysznego wina w lokalnej faktorii! Wiec na miejscu za jedyne 5 EUR wstępujemy do malowniczego wąwozu, niczym z chobbicich opowieści Tolkiena, pelnego tajemniczych powykrecanych drzew, glazow poprzecinanych strumieniami... Czasami bystre oko dostrzerze kraba slodkowodnego, albo malego ptaszka-skaczaszka z krotkim ogonkiem, ktory po skalach skacze i wciska sie w kazdy zalom skalny by wydlubac jakies smakowite robactwo, albo tez napotkac nawet jakiegos dorodnego suwaka :) - znaczy, szarego jaszczurka dlugigo na łokieć, a na skale sie wygrzewajacego :)
..Tolkienowo bylo..
Samych motyli w Dolinie motyli bylo tak ligo-ligo, czyli troche-nieco, jako ze o tej porze zaczynaja sie dopiero pokazywac - znaczy, przepoczwarzac w postac dorosla - imago. Miejscowoi sugeruja wycieczke na przelomie lipca i sierpnia, kiedy motyli jest zatrzesienie, sa jeszcze chetne do latania, a z powodu tego czym sie wszystkie one do kupy zywia, caly wawoz pachnie tajemniczo i zywicznie, podobno jak nawa koscielna pelna kadzidla..
..Gdy siedzi, sprawia niepozorne wrazenie, lecz w locie jest malowniczy..
Na samym koncu pnacego sie dzielnie w gore schodkami wawozu stoi kosciolek, na ktorego podworzu jest bardzo klimatyczna tawerenka :) Na prawde warto podejsc od kasy jeszcze te 20m, i dac sobie spokoj z Oficjalna Parkowa Knajpa. Gdy zasiądziemy w kamiennych ławach przy kosciółku, zamawiając tradycyjna grecka przegryzke - bardzo gesty jogurt z miodem i orzechami, albo sok pomaranczowy wyciskany "na zywo" z pomaranczy roznacych na podworku, gratis dostajemy niesamowity widok z panoramą na pół Wyspy! :)
..Motyl tez czasem ma ochote na piwko..
..I trafil nam sie motyl-piwosz, przysiadły na puszcze i zapuszczający swoja trabke, nawykla do spijania nektaru, wprost do puszki z chlodnym piwem... Takie zycie motyla w Petaloudes :)
..Hobbit, czyli w gore i na dol..

14 czerwca 2007

Grecki kontrakt: TI SINEWI? KALOKIERI! :)

Co sie stalo? Lato przyjechalo :) A poczatek lata w hotelu charakteryzuje sie tym, ze zamiast niemieckich i szwedzkich, spokojnych parek z pieciolatkami, zaczynaja przyjezdzac angielskie nastolatki chlejace na plazy i rzucajace pety do basenu, by zaimponowac swoim laskom: macho jestem, mam wielkie cohones, nonszalancko rzucam pety do basenu i wypilem cwiartke ginu z butelki :) Hotel na razie idzie na pol gwizdka, na dostepnych 1300 miejsc zajetych jest na razie ok. 530, ale przybywa codziennie nowych otomas. Widze to juz po wzroscie ilosci smieci w basenach :D Pojawiaja sie pierwsze niesmiale, a zatopione w toni wodnej plastikowe kubki, paczki papierosow, lyzeczki od lodow i gumy do zucia. Ciekawe czy ci ludzie u siebie w domu tez rzucaja gume do rzucia na podloge. Jesli tak, to musza miec miekko i lepko :D Stawiam zaklad o 10 eurocentow, czyli pusta butelke od piwa, ze jednak tak. No bo jesli u dwoch mlodych Austriaczek, ktore tez sa tu na kontrakcie, nie mozna przejsc podlogą, bo zasciela ja wszedzie wszystko, lacznie z bluzkami, ubraniami, puszkami po piwie, petami, kosmetykami, bielizna i innymi bambetlami, a w pokoju niemieckich animatorow z TUI obie komory zlewozmywaka sa wypelnione po brzegi puszkami po piwie, wanna jest w poziome paski, a podloga wyglada podobnie jak u Austriaczek? :) Wsrod tego wszystkiego wala sie laptop ASUSa za dobre osiem tysiakow i cyfrowa lustrzanka. Ale przed turystami wszyscy wygladaja pieknie, schludnie, czysciutko i profesionalnie na wysoki polysk jak cholera. Jak na pieciogwiazdkowy hotel przystalo :P

Grecki kontrakt: EGO DULEWE TIN konserwator linii brzegowej :D

Jak to po grecku napisac? :) No dobra. Jestem tu jako jedyny na swiecie elektryk zatrudniony do konserwowania linii brzegowej :) Lubie tą robotę. Nie kurzy się. I ludzie 'dzien dobry' pierwsi mówią :P Mam wielce odpowiedzialna prace. Strzege porzadku w magicznym miejscu, na styku wszystkich czterech zywiolow!! :)
  • Ziemia - wnoszona jest podstepnie przez cosmo na stopach do wody
  • Powietrze - wiatr przynosi piasek i liscie
  • Ogien - zar z nieba przyspiesza gnicie lisci, serwetek i glonow
  • Woda - gdyby nie ona, ktora laczy wszystko, nie mial bym pracy :D
  • i Zycie - Piaty element, ten ktorym wlada Czarodziejka Whirl z W.I.T.C.H. :D Bakterie i turysci. Uwielbiaja moja linie wodna :)

..Linia brzegowa: przed i po konserwacji...
Wiec tak sobie powoli jiro-jiro w kolko-dookola kraze wokol basenu, zbierajac listki, czasem podlewam z weza karekles - lezaki tez lubia miec czysto, zwlaszcza kiedy cosmo porozlewaja coca-cole, ktora nie wyglada zbyt dobrze na bialym marmurze :) Zwlaszcza z przylepionymi martwymi mrowkami. No wiec tak sobie kraze, jiro-jiro dookola megali piscina i sprawiam, ze hotel nadal zasluguje na swoja piątą gwiazdkę :)
..Yorgos operuje Nero-Skupą na dio piscina ...
I tak sobie pomyslalem, ze taki wyjazd, to jest jednak dobry wybor. Ze zamiast siedziec w ciasnym, zimnym zawsze, a dusznym latem Londynie, zamiast robic za Murzyna na budowie, i gdzie byle Polak podprowadzi Ci gazete w metrze, gdy sie zdrzemniesz, wybralem Rodos. Szesc miesiecy legalnego kontraktu, z ubezpieczeniem IKE, za te same pieniadze, osiem godzin pracy (i nikt mi nie mowi, ze musisz zostac po godzinach i cos zrobic, bo pilne!) z osmiogodzinna przerwa w srodku pracy na opalanie i zwiedzanie wyspy, ze stawka 9 euro oplaty za trzy posilki dziennie i 25m apartament z dwoma tarasami, to to co mi odpowiada. Podobaja mi sie takie polroczne wakacje, za ktore mi placa kase, za ktora moge przezyc pozostale pol roku :D Na prawde nie potrzebuje niczego wiecej. Samochod sprzedalem (pocóż mi na wyspie, dlugiej na 50km, ktora autobus przecina całą co pol godziny? Laptop mam polizingowy, do ogladania filmow i poklikania w Necie wystarczy z zapasem, komorke chcialem zmienic, ale na razie nie wyprodukowali takiego modelu, ktory zaspokajal by moje potrzeby, a byl lepszy od tego, ktory mam obecnie, wiec poczekam. Muzy slucham z kompa i telefonu, bo porzadnie graja, a nie potrzebna mi szpanerska wieza z badziewnym DSP mrugajaca swiatelkami jak ruska choinka. Mieszkanie wlasne mam, a nawet 1,5 mieszkania. Wystarczy. Budowac sie nie zamierzam - to zbytnio wiaze czlowieka z miejscem. Wole sie wiazac z ludzmi, niz miejscami. Podrozuje i odpoczywam w miejscach w ktorych pracuje. Więc czego mi wiecej trzeba, co by mnie zmuszalo do zarabiania wiecej pieniedzy, niz potrzebuję?

13 czerwca 2007

Grecki kontrakt: PAME NA RODOS

..Tutaj kiedys stal Kolos Rodyjski - jeden z Siedmiu Cudów Świata...
..Kościół chrześcijański i meczet Sulejmana Wielkiego. 15 metrów od siebie? Oddzielone fosą..
..Hogwarth? ;) Nie, zamek Jonannitów, pozniej znanych jako Kawalerowie Maltańscy...
..Po prostu jedno z podwórek. Niesamowicie mieszkać w mieście które ma 2500 lat..
..Prosehie, skilos! AjSkylos! :D

12 czerwca 2007

Grecki kontrakt: FIESTA APO PANO

Impreza na wysokim poziomie :) Onegdaj, czyli dni pare temu, zapoznajac sie przelotnie z Personelem Niemieckojezycznym teamu, ktory robi w naszym hotelu shows, activities i performances, przypadkiem poznalem Polaka. Znaczy, okazalo sie ze chlopakow jest dwoch, w tym jeden z Poznania mego rodzinnego, a poza tym jeszcze maczal palce w dzialalnosci mojego kochanego klubu fantastyki "Druga Era" przy AE! :) Od slowa do slowa, okazalo sie, ze chlopaki wkrecili sie do teamu poza specjalnym castingiem, na ktorym trza pokazac Predyspozycje. Takie do pracy z dzieciarnią, kompetencje, autorytet i wyczucie. Slowem, pojechali i okazalo sie w praniu ze odkryli w sobie wlasnie takie cechy. I robia z pieciolatkami minidisko, albo poprzebierani za piratow szukaja razem skarbow na plazy :) Z tym ze jeden jest bardzo "enjoing the enjoy", czyli ma z tej roboty kupe zabawy, a drugi robi za czarna, separujaca sie od Teamu owce :) Ale to juz opowiedzieli pozniej :) Wiec od slowa do slowa, zrobimy impreze. Wieczorek zapoznawczy znaczy :) A ze sie okazalo, ze chlopaki mieszkaja w boxie-nadbudowce na dachu hotelu, to miejsce narzucilo sie samo - z malowniczym widokiem na teren hotelu, miasteczko, na Rodos, na zarysy wysp Kos, Simi, Karpathos, a moze i na Kretenski szczyt Psiloritis, we mgle! Zanabylem wiec karton wina, wygarnalem zakupione przez Mysz za napiwek piwa i o 11" w nocy zasiedlismy w przytulnym mieszkanki na dachu. Na wielkim lozku francuskim (ale maja chlopaki :D)popijalismy co tam bylo, z plastikowych kubkow i w towarzystwie lodowki POLAR [sic!] - zachodzilismy w glowe, ile tysiecy kilometrow musiala przebyc ta dzielna lodowka, by z Polski wyladowac na dachu hotelu na Rodos, i sie z tej okazji zepsuc malowniczo, tudziez smierdzaco! Do siebie wrocilismy przed trzecia w nocy, pozostajac pod wrazeniem inteligencji i kultury naszych nowych znajomych. Slowem, bylo super - nastepnym razam zapraszamy na rewizyte do siebie!

8 czerwca 2007

Grecki kontrakt: PSARIA ME ELLINIKA

Ryba po grecku Jak sie robi rybe po grecku? Bierze sie rybe, ktora udaje Greka i kaze jej sie nabrac wody w usta. :D No wiec Grecy udaja mi Greka - z Agencji mieli przyslac moj kontrakt w nowej wersji juz kilka dni temu. Mowia oczywiscie ze wyslali, nawet ponoc maja potwierdzene odbioru. A faxu w hotelu jak nima, tak nima. Ani w recepcji (gdzie stoi fax nr 1), ani w kadrach (gdzie stoi fax nr 2), ani u pani Mariji w sekretariacie managera hotelu, gdzie taki fax powinien wyladowac anywhere przylezie. slowem, wpadl w czarna dziure i pojawi sie pewnie na biurku Leonarda z Vinci. Dzwonie do Agencji dzis, mowia: dobra, juz wysylamy jeszcze raz, w tej chwili. Ide na obiad sluzbowy, wracam, a faxu ani w recepcji, ani w kadrach jak nie bylo, tak nima. No ryba po grecku normalnie. Ale spox, to Grecja, ligo-ligo, spoko-spoko znaczy. kiedys, gdzies, sie pojawi. Tam kurdele, siedze sobie, pracuje, opalam sie, troche mnie wali kiedy ten fax przylezie. Tym bardziej, ze wydrukowalem sobie kontrakt fontem 8', zeby sie zmiescil na jednej kartce, a w Agencji uznali, ze musi byc wydrukowany 12'-ką, na kartkach dwoch, podpisany ponownie i wyslany poczta papierowa immediately i wogole most important jak cholera. Wali mnie.
..piscina-2: tu sie pracuje :)...
Ale troche sie boje, ze kiedy sie tu w koncu przeprowadze i bede chcial zalatwic cos w urzedach, to beda mnie tak odsylac od Aniasza do Kajfasza przez tydzien conajmniej. Niczym u nas za komuny. Ryba po grecku jak cholera. Poza tym, robie timingi czynnosci sluzbowych :) 7:00 - Przychodze - musze wczesniej, bo mnie sniadanko minie :) 7:45 - nero skupa to dia piscina, czyli do 7:45 rozwijam megalo elastiko, Wielkiego Weza, odkurzam basen nr 2, zwijam toto. Trza zdazyc przed osma, zanim przyjda poplywac cosmo, ze sniadania. 8:00 - podwodne zamiatanie skala i podestia, takich podwodnych wejsciowych schodkow, a co drugi dzien trza machnac z olejkow szczotka linie wodna na baseniku wejsciowym. Karekles, lezaczki znaczy, w miedzy czasie tez trza poprawic :) 9:00 - lapanie siatka listkow w piscina megalo. wielce zajmujaca i pracochlonna czynnosc. 10:00 - kawa sluzbowa w kantinie. I finito pierwszej zmiany pracowej. Choc chodza sluchy, ze mam przychodzic na 7", siedziec ciurkiem i wybywac o 3"PM. Bu, upieke sie na tym basenie w lipcu ;/ Psia wachta normalnie, no :)

7 czerwca 2007

Grecki kontrakt: SPERA TO ELLINIKA

Wieczor po grecku Wczoraj przynioslo do hotelu wędrownych grajkow. Wedruja od hotelu do hotelu znaczy, dajac show standardowy pt. Greek Night :) rozlozyli na pool barze piscina megali swoje lutnie i okaryny, znaczy, buzuki, klawisze i kolumny naglosniajace i grac poczeli! Calkiem fajnie pogrywali, taka wiazanke greckich standardow dla turystow :) A trojka dziweczyn i dwojka przystojniakow tanczylo przed orkiestra, najpierw w strojach ludowych (tego nie widzialem, bo zmienialem filtry w pompowni pod Piscina Megalo :), a pozniej we wspolczesnej czerni przepasanej czerwienia. Sympatycznie bylo, zmienilem koszulke firmowa na osobista i laciata i cichutko udawalem kosmo turyste, saczac soczek pomaranczowy - w kontrakcie zaznaczyli, ze na terenie spozywac nie wolno :)
..I ja tam bylem, i soczek pilem...
Kolo jedenastej chlodem powialo i cosmo sie powylogowywali. Mysz skonczyla robote i posiedziawszy chwile, potuptalismy na kwatere.

5 czerwca 2007

Grecki kontrakt: REFLEKSJON

Teraz siedze sobie w apartamencie na tarasie, Mysz obrazona spi, nietoperze lataja posrod rododendronow, pozerajac w powietrzu to, czego za dnia nie pozarly jaskolki, muza z laptoka sie snuje (que linda es Cuba?) Jutro pewnie wysle swoje refleksyjne wypocony w swiat, do Netu, z jednej fajnej knajpki, ktora ma Neta za darmo, jesli sie cafe frappe albo kufelek piwa zamowi :) Bo w hotelu stoi sobie piec kompow, ktorych nikt nie pilnuje, i jest w nich bardzo "free internet acces", ale kiedy sie wrzuci 2 euro :D Nie wim czy za czas jakis, czy na ilosc klikniec myszka toto licza, czy unlimited :) Never mind.
..A moze by tak cos zjesc?...
awrio to apojewma (nazajutrz po poludniu) - koncze winowego drinka i tuptam do knajpki z netem :)

4 czerwca 2007

Grecki kontrakt: PAME KIE DULIA...

Wracając po pracy... Z hotelu na kwatere, w Vergina Apartamentes, tupta sie spokojnym krokiem 15 min. Tak w sam raz, na rozruszanie przed praca i nie za dlugo po niej. Wiec koncze o 10" wieczorem, tuptam na kwatere, biore dwa chlodne piwa z lodowy i wracam pod hotel po Mysze, ktora konczy o 11" wieczor. Zasiadamy z piwkiem na parkowej lawce, albo na lezakach przy plazy, pogadujemy.. Pozniej wracamy przez zamierajacy juz gwar miasteczka. Bo miasteczko niby ozywa noca, zaraz po zmroku wszyscy wylaza na spacer wolta, zasiadaja sobie w knajpkach i tawernach, ktore o 10" pekaja w szwach, ale juz przed 12" pustoszeja i zamykaja sie na klodke do jutra. A ja tak sobie wracam, mijam te knajpki i obserwuje, ze teraz kazda z nich, zamiast zwyczajowej karty dan, ma przed wejsciem wielki podswietlony kaseton z fotografiami (SIC!) wszystkich oferowanych potraw i dan. Dla mnie to jest po prostu dziwne, i w jakis sposob uwlaczajace. gdybym zostal wylapany z ulicy przez jakiegos "zapraszacza" do takiej knajpy, i mialbym palcem pokazywac na zdjeciu to co chce zjesc, czulbym sie jak polglowek. Albo malpa. Ktora jak zobaczy, to wie o co chodzi. Czytac karty dan nie tyle ze nie umie, ale komu sie chce? Palcem pokazac, i przyniosa :D takie jaskiniowcow zwyczaje sie zrobily. No dobra, wiem, to jest ulatwienie dla klienta ( i jego portfela), nie kazdy umie sie dogadac po grecku, i nie w kazdej knajpie jest karta dan po angielsku i niemiecku. I nie kazdy Miś z Polski po angielsku wyduka co zjadłby. Palicem pokaze obrazek i zajada. I wyskoczy z 20 Euro. Portfel nasz pan. A ja jednak zdecydowanie wole ten stary, grecki zwyczaj, z ktorym zetknalem sie na poludniu Peloponezu zaledwie 12 lat temu ( i w gorach Krety late temu cztery takoz), kiedysmy sie z Chewim pierwszy raz do Grecji wybrali: pan wlasciciel malejrodzinnej tawerny na obrzezu miasteczka, ktory mowil tylko po grecku, nie mogac sie z nami dogadac co do tego co chcemy zjesc, zaprosil nas po prostu do kuchni na luki-luki, czyli pokazywal po kolei co ma smacznego w garnkach i brytwannach! :) Zdecydowanie bardziej odpowiada mi TEN rodzaj pokazywania palcem. A w aleji miedzy willami i apartamentami rosna drzewka cytrynowe. Tuptajac spac, sbieramy aromatyczne, opadle limonie, a wycisniety sok przydaje sie do swietnej mieszanki drinkowej z bialego wina (3 cz.), soku cytrynowego (1 cz.), wody i lodu (2 cz.) No jak tu nie pic wina, skoro jest tansze i smaczniejsze od piwa? pół litra siuśków Amstela kosztuje 1.3 Euro, a litr stolowego wina kosztuje 1,18 Euro :) czego i wam, czytelnicy zycze! :)
..Odpoczynek na tarasie w przerwie na sieste...

3 czerwca 2007

Grecki kontrakt: YORGOS REPO, IME DULEWE MONO SIMERA...

Yorgos ma wolne, pracuję sam dziś... Dzis moj Guru Bezposredni, Yorgos, ma wolne. Znaczy, zwykle to on odkurzal dno basenu tym wspanialym podwodnym odkurzaczem, a ja patrzylem umiejetnie i z zaciekawieniem. Na malym basenie rano 2,5 godz, a na duzym wieczorem 3,5 godz. To spora umiejetnosc uwaznego patrzenia. Przy okazji trza zapamietac kilka rzeczy. Nawet malpe sie da nauczyc robic pociski przeciwlotnicze, ale jak sam sie przekonalem, podwodne odkurzanie piasku z dna to wcale nie takie hop-siup, jak by sie wydawac moglo. W kazdym razie, na Drugim Basenie rano idzie to tak: - trzeba zejsc kato do pompowni - otworzyc zawory zielony i niebieski na pompie odkurzacza - wlaczyc pompe skupy na tablicy zasilania (takie greckie S sobie narysowalem dlugopisem) - wziac z malarni pod hotelem dekielek tapa do zakorkowania wlotu pompy w basenie i gruby zeberkowany wąż elastiko do odkurzacza, no i samą zolta "szczote" odkurzacza obciazona olowiem, na dziesieciometrowym kijku. - szczote polaczyc z wezem, i lu pod wode! - zatapowac jeden wlot pompy, wtedy drugi ssie silniej - a waz, to wyzsza szkola jazdy, bo miedzy pompa a szczota w wezu nie moze byc kropli powietrza, wiec nie wrzuca sie go po prostu do wody, tylko wtyka do wody pionowo i powolutku, zeby zdazyl sie napic :) I klik go do dziury pompy. - pozniej trzeba obmiesc podwodna szczotka podwodne schodki skala z piachu. Piach ambosh idzie na dno, skad sie go zajebiscie trudno wyciaga odkurzaczem. Sa jeszcze wredne listki, ktore wygladaja jakby lezaly na dnie, a unosza sie o dłoń nad dnem. No i odkurzacz ich nie lapie. To tak jak zwykly odkurzacz nie zlapie muchy. Trzeba biegac dookola basenu i lapac wredne listki siatka apohi, taka jak podwodne motyle.Takich "Motyli" jest wiecej, i na kazdego jest inny sposob... Na odlazaca z dna farbe, na wrzucone przez gowniarzy kamienie, na owady na lustrze wody... No tak, i tam gdzie dno opada, to jedziemy zawsze z godrki, nie pod gorke.. Kolo osmej zjawil sie moj Glowny Guru Basenowy (szef pool-teamu i bio-oczyszczalni sciekow Trombik) i obmiotl basenowe schodki. Byc moze uznal, ze wczesniej tego nie zrobilem, albo ze zrobilem to zbyt nieproffesionalnie :) I pokazal, jak bardzo "langza" mam odkurzac. No fakt, ladnie i proffesionalnie to wyglada, ale odkurza dokladnie tak samo jak gdy sie go prowadzi po dnie szybko. On sobie moze to robic langza, bo ma do odkurzania malutki basenik dzieciecy, na ktorym nikt nie siedzi... Ha, no i chyba pompa odkurzacza zalapala mi powietrze na koncu. Jakos tak nie ssala, a moze sie najadla juz :) Wroci jutro Yorgos, to sprawdzi :) Jeszcze tylko jak to co drugi dzien, trzeba wyszorowac z tlustego, bezowego, lepkiego syfu scianki basenu wejsciowego - kurcze, jakbym dorwal tego kto na olejkach do opalania napisal: "wodoodporny", to bym mu ta szczoteczke do szorowania wreczyl. Olejki ktore splukuja sie z ciala przy wchodzeniu do basenu, osiadaja wlasnei tutaj... No i tyle. 10": pame na koffi, paguto i do domciu :) To wradi. Taak, jeszcze wieczorna zmiana - ale sie ulatalem dzis, nogi sobie do kolan zdeptalem. No bo co mozna robic przez 4 godziny, gdy cala robote zrobi sie w niecoponad godzine? Mr.Tanasis powiedzial - nie skupowac dzis duzego basenu. A to ponad 2 godziny w plecy. I filtrow nie czyscic. Dobre pol godziny. No wiec trzeba bylo tuptac dookola dwoch basenow przez trzy godziny udajac ze sie robi cos bardzo istotnego. Argh.
..Buu, chyba ktos o mnie zapomnial...

2 czerwca 2007

Grecki kontrakt: DULEWE TO PONDIKOS ELEKTROLOGOS STO PISINA ;D

Pracuje jako Mychowy Elektryk Basenowy :D Dzis dostalem piekna tekturowa karte zegarowa z napisem JULIOS. I oczywiscie egzotycznym nazwiskiem pisanym nie-cyrylica :) I teraz to juz przychodze regularnie na 7" (jak ja nie lubie budzic sie tak wczesnie, ale slonce juz wysoko i cieplutko w powietrzu, ulice puste, az milo sie idzie, nim zacznie sie turystyczny gwar...), pracuje grzecznie do 10", pozniej wracam i odbijam karte zegarowa o 18" i dulewe do 22". Dostalem nawet sluzbowa, zajebiscie pomaranczowa koszulke z logo hotelu i bialymi lamowkami - coby hotel manager mr.Rousoss, ktory z tarasu biura patrzy od czasu do czasu, widzial czy jego ludzie sie nie obijaja - znaczy, czy snuja sie umiejetnie za swoimi sluzbowymi sprawami. Dostalem tez firmowego badga, fiszke znaczy identyfinacyjna z nazwiskiem i funkcja - electrican. Niniejszym wiec jestem pierwszym oficjalnie zatrudnionym elektrykiem odpowiadajacym za czystosc dna, lezaki i popielniczki przy basenie :D No i grozi mi, ze dostane jeszcze sluzbowe, zajebiscie workowate, plastikowe i stylowo dresiarskie pantaloni (bo caly personel wygladac ma po linii), ale na razie na szczescie pomykam w krotkich portkach, jak na basenowego elektryka przystalo :) A wczoraj tuptalem po marmurze okolobasenowym na bosaka i w mokrych spodenkach, wodą pod cisnieniem czyszczac bielusienki marmur z rozlanych pod lezakami drinkow i coca-coli (Fozicht, Ich shoon machen fur dich, jak mawiam z usmiechem do mikroSzkopow petajacych mi sie pod nogami :D) Przyszly papiery Myszy z Agencji (zatrudnienia) - wiec niniejszym dostala posade na zaszczytnym stanowisku kamariery, housekeeper znaczy. Chodzi w pomaranczowych ogrodniczkach, uwija sie jak Mysz spocona, sprzata, sciera wielkim proffesionalnym mopem piasek i pyl zewszad, tak by wszystko lsnilo, pachnialo i zaslugiwalo na te cztery gwiazdki, ktore hotel posiada. Opowiada potem wieczorem, jak to jeden speszyl apartment sprzatala, tak na tip-top-glanc, mieszczacy sie w niepozornym laczniku dwoch hotelowych budynkow, a posiadajacym osobne, nieoznakowane numerkiem drzwi, marmurem wykladane schody, gabinet do pracy, sale narad, sypialnie, lazienke i garderobe :) A nazajutrz przyjechal sam Dyrektor Zjednoczenia Drobiarskiego - znaczy, szef szefow - wladca sieci kilkunastu hoteli, w tym naszego. Skutkiem czego, kazdy z pracownikow teraz ukradkiem zerka w dwa miejsca czy Wielki Boss nie patrzy - na taras hotel managera i na niepozorny balkon apatramentu - slowem, caly teren jest kryty ostrzalem :) Ale i tak ta praca jest swietna, w porownaniu z miejscami gdzie pracowalem, chodzby z tawerna na Korfu. Tutaj nikt nie kaze zostac dluzej, po godzinach, tylko dlatego, ze wlasciciel swojego malego interesu wymyslil sobie, ze moze pracownika bardziej i nieodplatnie wykorzystac. Nikt tu nie zyluje, by wycisnac z czlowieka maksimum potu i korzysci, za minimalna kase. Kazdy z nas ma swoje zadania do wykonania w okreslonym czasie i przestrzeni, za okreslona kase. A jesli praca nie jest skonczona, dokonczy ja nastepna zmiana, lub ja sam, nazajutrz. Oczywiscie uczciwie, jesli sie cos sknoci, dostaniemy po premii. I jak tu nie czasem kochac globalizacji, ktora powoduje ze duze miedzynarodowe firmy zapewniaja jednak minimum szacunku i praw pracownikowi :)

1 czerwca 2007

Grecki kontrakt: DULEWE, DULEWE...

No tak, pierwszy dzien. Mamy przyjsc na dziewiata, Glowny Manadzer hotelu ma powiedziec, gdzie i jak mamy pracowac. Myszy mowi, ze na razie, to sobie ma isc do domu, bo jej nie potrzebuje, jako ze nie przyszly papiery z Agencji, a nielegalnie, to nie ma co sie tu pokazywac. A ja, jako ze jestem li i jedynie Technican Electric, zamiast spodziewanego (sie przez hotel, asking for certificate, psia mać, tu juz nie nasciemniam) Enginier Electric, dostaje zaszczytne stanowisko "Pomocnika Czysciciela Basenu nr 1 i 2". Za ta sama stawke dzienna. Oczywiscie po tym, jak mnie glowny szef ekipy technicznej (kuma po niemiecku) przydzielil szefowi ekipy czyscicieli basenow (zero kumania po angielsku), a ten z racji bariery jezykowej, przydziela mnie jedynemu Workerowi, co to po angielsku kuma :) Chociaz ja w wolnych chwilach ambitnie matheno Ellinika, czyli zakuwam slowka po grecku :) Prosciajstwo, tak jak angielski.
..no to popracujemy sobie...
No dobra, popatrzylem sobie jak sie lapie plywajace po wodzie liscie w siatke, i jak sie odkurza dno basenu, tak troszeczke, poczem dostalem polecenie sluzbowe zbierania dookola basenu nr 1,2,3 kubkow plastikowych tudziez slomek. Kalamaki znaczy. Przez nastepne 6 godzin. No to sobie lazilem dookola trzech basenow i po plazy sie snujac, laski ogladajac, tudziez opalajac sie sluzbowo. Zebralem 327 slomek (niejeden tyle nie zuzyl przez cale zycie). Ale spoko, pracuje od siodnej. O 8" jest sluzbowe sniadanie (20 min). O 10" sluzbowa kawa (10 min). O 12" pyszny sluzbowy obiadek, horiatiki do samodzielnego skomponowania plus cos na cieplo - makaron z con carne, pasticio, fasolka po brytansku, duszone warzywka, roznosci. Tylko pol godzinki, bo wracac, pracowac trza. Na 18 kolacija. Spox. Nie zdazylem zglodniec, wiec sie nie obzeram. Salatka i pyszne ciasteczka z francuskiego ciasta w miodzie. (nawet nie pol godzinki). To wszystko, razem ze stawka za dwuosobowy apartament, za 9E dziennie :) Wiec pracuje sobie od 7" do 10" i od 18" do 22". Po legalu, z pelnym ubezpieczeniem IKE, za stawke, za ktora Mysz zeszlego roku zapitalala nielegalnie 15 godzin na dobe, i za ktora takze nielegalnie w tawernie na Korfu tyralismy 10 godzin, bez zadnych wolnych dni. A tu normalnie, socjalnie lecimy :)