30 listopada 2010

Shang-Hai, psi-na na ostro i to-fu so-te część 3/6

Transport: Za wejscie do taxi- 6rmb, w Shanghaju 11rmb. Przejechanie przez pol 8-milionowego miasta- 20rmb (2 rmb=1 zl). Niema zadnej taryfy nocnej ani 2-giej strefy- za dyche dojedziesz gdzie chcesz! W 10 milionowym mieście.:)

Można oczywiście jechać metrem - 10 linii dobrze pokrywa miasto - za 3-5Y dojedziesz wszedzie - czyli za max 2,5zl przejedziesz jakby metrem warszawskim w te i z powrotem cala trase;) Tambylcy jezdza tez autobusami (kilkaset linii w nawet srednich miastach) oraz wlasnymi skuterkami, wszyscy ELEKTRYCZNYMI - tych spalinowych widzialem zaledwie kilka.. Na rowerach jezdza juz tylko dziadkowie - pod prad - bo tylko JEDNA strona ulicy wolno jezdzic rowerem - w OBIE strony :) Tworzy to ciekawa zagadke drogowa na 3-pasmowych skrzyzowaniach :)
Kolej? Za przejazd 1400km luxusowym pociągiem 4-kuszetkowym, typu hyper-wypas-intercity z osobnymi kiblami meskimi i damskimi (czystymi), zaplacilem rownowartosc przejazdu PKP z Poznania do Warszawy ;) I jeszcze ladniutka panienka-wagonowa kawe rano przyniosla do przedzialu gratis od firmy ;)
Telewizja.. Telenowele? Przez dwa tygodnie na zadnym z 14-tu panstwowych kanalow, ani na zadnym z komercyjnych, nie trafilem na telenowele wspolczesna, jak nasze "M jak marmolada".. Jeśli takie są, wszystkie dzieja sie za czasow Cesarstwa, kiedy możliwe były wielkie emocje, wielkie pieniadze, wielka milosc i rownie skomplikowane intrygii.. I oczywiście często (cctv1) element wielkiej madrosci, filozofii i efektownej magii, sprawdzajacej sie na ekranie..
Po dwoch tygodniach w Chinach powrot do Polski jest szokiem!
Nowo wybudowany terminal na Okeciu jest jakosci i wielkosci starego terminalu w Szanghaju, ktory Chinczycy wlasnie koncza rozbierac..

Byle Chinczyk, przybywszy nawet z prowincji (czyli z miasta ponizej miliona mieszk.) bedzie sie dziwil, dlaczego w centrum polskiej Stolicy tak bardzo niema wieżowców :) Starówka jaka, czy co? ;) jeden mariot, PKN i CZ nie zalatwiaja sprawy, gdy w byle chinskim miasteczku kazde osiedle ma kilkanascie 20-30 pietrowcow.. i to KAZDY budynek jest inny - kazdy ma inny wystroj, inne zwieczenie! A nawet stoi odpowiednio, wg. fengShiu - plecami do skaly, twarza do wody.

Polskie ulice obsmarowane sprajami, zapchane dwupasmowe skrzyzowania stolicy, a kolejowy Dworzec Centralny tak brudny i niedomyty, smierdzacy szczynami, polamany i obskurny, niczym ruskie dworce za komuny - zamiast remontowac, powinno sie ta maszkare wysadzic, gruzy zaorac i posadzic park im. Lecha Kwaczącego (jak tfu, w Sopocie!).

I wpuscic Chinczykow, niech nam tanio i porzadnie zbuduja cos europejskiego :)

25 listopada 2010

Shang-Hai, psi-na na ostro i to-fu so-te część 2/6

Poziom zycia
Nasze wyobrazenie o poziomie zycia dzisiejszego Chinczyka jest takie, jak obecnie przecietnego Amerykanina o Polakach - szare blokowiska z lat 60-tych, szare ulice, puste sklepy. Duze fiaty na ulicach i maszyny do szycia na pedaly :) A jest calkiem inaczej.
W Chinach, jeśli sie buduje, to cale osiedle na raz. Praktycznie kilkudziesieciopietrowe bloki mieszkalne otoczone dzwigami i zielona siatka, kilkanascie budynkow na raz, na tym samym stopniu budowy. To już nie tylko kwestia skali i dobrej logistyki, ale sposobu myslenia! U nas nawet za Gierka budowano jeden blok na raz, nie mowiac o dzisiejszych 'developerkach'..

Za to nawet w biedniejszych miastach kazda nowo montowana rura konstrukcyjna na dworze, np. przystanki autobusowe jest z b. drogiej stali nierdzewnej, a nie jak u nas ze zwyklej malowanej surowki lub korodujacego blyskawicznie aluminium..

Przez dwa tygodnie, pokonawszy po samych Chinach ponad 4 tys kilometrow, nie zauwazylem tez ani jednej dziury w swiezutkim wszedzie asfalcie, za to wiekszosc drog biegnie PONAD miastami, betonowa, wielopasmowka. Skrzyzowania są często trzypoziomowe, bywaja tez cztero. W Szanghaju estakady noca są podswietlone.. A nasi inzynierowie trzymaja sie jednak klasycznych, 19-wiecznych metod projektowania drog wylacznie w plaszczyznie poziomej. Ew buduja kladke nad przecinajacymi sie autostradami ;)

Są czywiście tez takie miejsca, których nie pokazuje sie bogatym dewizowym turystom (tak, dla Chinczykow to także Polacy), miejsca jeszcze ze "starych Chin", jak Polska wczesnych lat 50-tych, z wszechobecna slumsowa obskurnoscia, brudem, bieda. Dziadkami w wymeczonych szmatach, zbierajacymi plastikowe butelki, jak u nas puszki po piwie.. Publiczne ubikacje w hutongach co kilka domow, porcelanowe wiadra z przykrywka na odchody, zlewozmywaki z lastryko montowane za oknem na wysokosci 1 pietra, z odplywem na ulice.. Tu nikogo nie dziwia majtki i biustonosz powieszone na futrynie wejsciowej do domu... Czasem przejezdza tedy ciezarowym rowerem zbieracz makulatury lub wazywniak na kolkach, którego charakterystyczny dzwonek z talezy przy kierownicy slychac z daleka! Ale takie miejsca to w Chinach enklawy, drobne resztki i pamiatki z przeszlosci. Chiny dzisiejsze poziomem rozwoju infrastruktury przewyzszaja Niemcy, a srednim poziomem zycia w miastach, londynczykow!

W Chinach niema nieuzytkow (tylko my jestesmy tak bogatym krajem, ze nas na nie stac) - tutaj, jeśli na jakims skrawku gruntu nie da sie posadzic nic jadalnego, sadzi sie drzewa. Drzewa, sadzone co roku, rowniutko, metr w metr, ciagna sie nie tylko wzdluz drogi, ale i kilometry w glab, setkami kilometrow! Nie wiem czy przeznaczane są Na opal, budowe, papier, ale liczy sie myslenie - drewno jest przydatne, nawet to z olchy rosnacej na bagnie..

16 listopada 2010

Shang-Hai, psi-na na ostro i to-fu so-te część 1/6


Czyli:
Piesek - w Polsce: slodki, a Chinach: slodko-kwasny ;)
Wlasnie spedzilem dwa tygodnie w Chinach (half biznes, half enjoy), tamtejsi faceci robili sobie ze mna zdjecia na Chinskim Murze, a zgrabne i operatywne laseczki dawaly swoje e-maile zapraszajac do kontaktu ;)
I były to dni prawie kazde w innym miejscu, innym regionie, innej prowincji. Dni pelne wrazen, poznawania nie tylko orientalnej dla nas kultury, ale przede wszystkim Chin wspolczesnych, jakich tak na prawde nie znamy.
Bo nasze stereotypy to zwykle skosnooki kulis w pidzamie i slomianym kapeluszu podzierajacy na rowerku przez zabiedzone miasteczko. I tak było tu jeszcze 10 lat temu...

A dzis jest kompletnie inaczej. Wiekszosc Chin to miasta przy których chowa sie europejski Londyn i Bruxela. Pod wzgledem poziomu rozwoju, poziomu zycia, rozmachu inwestycji, wygody zycia, funkcjonalnosci miejskiej infrastruktury, a nawet inwencji i otwartosci we wlasnym ubiorze.. Warszawa przy Szanghaju to jakies biedne, zasniezone i zapyziale miasteczko w rosyjskiej tajdze..

Jako ze lokalna waluta, zwana potocznie "rambutanami" (RMB) nadal pozostaje niewymienialna, turysci z UE to nadal dewizowi imperialisci :) Przeto kwaterowano nas w hotelach pieciogwiazdkowych, gdzie komputer i fax w pokoju z tarasem widokowym na panorame Szanghaju S.A. W standardzie. O pieknym, jednorazowym drewnianym grzebyku, "przytnij brode kit", "przyszyj cokolwiek kit" i stadzie innych KIT-ow nie wspominajac.. Nie wiem czy oferuja to we wa-wszawskim Mariocie - ja wole w tej samej cenie widok Szanghaju ;)



Przylot: jeli mijane na ulicy kobiety ziewaja nie zakrywajac ust i a mezczyzni harkaja na ulice, lub sasiad w samolocie straszliwie i radosnie mlaszcze zujac gume, to znak jestes już w Chinach.
Plywajace bilboardy czyli wszechobecne tablice z czerwonych diod LED, na których b. wygodnie wyswietla sie te rozdeptane pajaki..
A np. cyfry w chinskich textach, na wizytowkach i reklamach, pisze sie arabskie z dwoch powodow. Tradycyjnie pisane nr telefonu zajmuja po prostu zbyt duzo miejsca. Poza tym, cyfry pisane "samotnie" wg. Chinczykow nie wygladaja estetycznie i burza harmonie. Wola być pisane po chinsku tylko jako liczebniki w nazwach wlasnych (np. Czwarta Sluza na kanale, Pierwsze Liceum Pekinskie)...
W oknie praktycznie kazdego prywatnego mieszkania nigdy nie ma firanek i zaslon, a na suficie obowiazkowo pali sie sinoniebieska lampa diodowa, a u bogatych trupiobezowa zarowa energooszczedna.. Jarzeniowek i zarowek, jako archaizmow dawnej epoki, w tym kraju już sie nie uzywa po prostu.  Za to w chinskich oknach, jak i w naszej stolycy, przynajmniej do czwartego pietra są Kraty.
A rewolucja trwa - przynajmniej mieszkaniowa. Panstwo przymusowo wybuza slumsowe hutongi, a na uzyskanym terenie prywatni developerzy masowo stawiaja 20-to pietrowe wiezowce. I każdy z nich jest inny i zgodnie z Feng-Shui bardzo często ma na dachu cos fikusnego, rozcinajacego swym ksztaltem ostra, kanciata bryle.Na kazdym wiezowcu inne "cos"...

DUZO zdjec bedzie TUTAJ