Z racji tego, że Japonia to kraj górsko-wyspiarski, do morza jest tu zewszad zwykle b.blisko, a nawet jeśli nie to dowóz jest łatwy, a to korzystnie wplywa na diete - świeże ryby i owoce morza są praktycznie dostępne wszędzie, b.tanie i pyszne! :)
Europejczykowi sushi kojarzy sie raczej wyłącznie z maki (plasterki roladki owijanej wodorostem), a Japonczykowi głównie z nigiri (plaster rybki na pecynie ryżu). Plasterek może być praktycznie ze wszystkiego - z łososia są do wyboru - z grzbietu mięsno-czerwone, z brzucha delikatne-tłuściutkie, coś tam z ogona też było :) ; z węgorza morskiego, z malutkich kalmarków z mackami, z trzech odmian krewetek (także z tempury, pyszne ze słodkim sosem), z dziesiątek innych ryb (niema ryb tzw. białych, są czerwone), aż po ekskluzywne susziki z wściekle pomarańczową i pyszną ikrą jeżowca, oraz typowo europejskie susziki z.. hamburgerem, jajkiem sadzonym, brokołem, plastrem wołowiny..
Mała, prosta suszarnia "osiedlowa" (100Y) |
A, piwo w "suszarniach" jest zawsze bezobsługowe - w małych nalewasz sobie porcję z dystrybutora do kufelka, a przy kasie DEKLARUJESZ ile kufelków wypiłeś (tylko tu na Wyspach jest to możliwe..), w większych samemu bierzesz z lodówki oszroniony kufel, podstawiasz pod automat, wrzucasz trzy lub cztery 100Yenówki i masz pyszne chłodne piwko. I jeszcze możesz guzikiem wybrać, czy automatyczny barman ma nalać z pianą lub bez :)
"Klient korner" w dużej Suszarni w Kioto |
W większych "szuszarniach" typu McSushi, np. w Kioto, gdzie jest dobrych osiem rzędów stolików po 10 loggi, w każdej loggi jest monitorek LCD, na którym zajadający może sobie zamówić "specjala" ;) Specjali jest kilkadziesiąt, i nie jeżdżą na taśmociągu żeby się nie zestarzeć, lub muszą być podawane ciepłe, lub są dużo droższe (czyli aż 300 Y ;P). Taki specjal jedzie sobie na czerwonej wieżyczce i... wjeżdżając do loggi zamawiającego piszczy na monitorze zamówien - żebyś skumał, że to podjechało Twoje, a nie sąsiadowi zamówienie podbierzesz!
Jedna z wiekszych Suszarni w Kioto :) |
Co jeszcze o sushi w Japonii? Choćby to, że tak strasznie popularny w Europie sposób serwowania suszików w łódkach pływających po wodnej strudze dookoła baru, to chyba wymysł europejski dla ukazania elitarności paru plasterków łososia na ryżu (i urban legend jak japonskie hotele kapsułkowe) - przez dwa tygodnie nie widziałem tu ani jednego "pływającego tależyka" wokół baru.. Na taśmociągu sobie jeżdżą, niczym walizki na miniaturowym lotniskowym claimie bagażowym..
malutka porcja NATTO |
Co sie na Allegro nie pojawia, to wołowina marmurkowa wagyu, czyli najdroższa wołowina świata z Kobe (Nie żadna tam argentyńska! Bo w Kobe każda krowa ma masażystę, pojona jest piwem i chowana bezstresowo..) Będąc w Kobe warto jej spróbować, bo tu jest najtansza i ma to swoisty klimat, jak kaczka po pekińsku zajadana w luxusowej knajpie w Pekinie :D
Smak "kobki"? - hm, bardzo delikatna, zahaczając o "zbyt tłusta". Tak samo jak brzuszek łososia...
W Miyajima Itsukushima spróbowałem prawdziwych ostryg. Takich łowionych o czwartej nad ranem, trzymanych w morskiej wodzie, poźniej wrzuconych na grill i otwieranych, gdy zaczynają strzelac kawałkami muszli.. Przyrządzaciel wyglądający na Huna uwijał się w jednej z knajpek nad buchającym płomieniami grillem.. Zapieprzał pomiędzy muszlami, jakby był Tetramantem :) Pyszne, półgotowane w oceanicznej wodzie ostrygi z grilla w gorących muszlach były tanią (5 szt- 1000Y) i niezapomnianą potrawą - prostą, i luxusową za razem - jak cała Japonia!! :)
Jednak najfajniejsze były ekonomijaki :) W Hiroszimie są w wersji makaronownej :) A najfajniej, w Hiroszimie będąc, znaleść pieciopetrowa knajpke o jedną przecznicę dalej za dworcem kolejowym :) W mijagalni siadasz przy stole, który jest jednocześnie rozgrzaną blachą.. Na dzień dobry kiczenMajster kapie ciasta nalesnikowego i wali kopkę makaronu ZupkowoChińskiego.. Dalej, na makaron rozbija jajco, a do tego daje zieleninę: pekinkę, dajkona tartego, przyprawy czerwone, inne japońskie cosie.. A na to dopiero ładuje to, co sobie zamówiłóeś jako dodatki.. Ostrygi, kalmary, rybki.. Gdy już ta cała kopa siądzie, kiczenMajster... odwraca całe to ustrojstwo spodem do gory i obsmaza. Efekt - przepyszny!
Taniojadki - w Japonii nie je się na ulicy - to jakieś takie bezsensowne, kiedy co trzeci parter budynku jest żarciodajnia z czymkolwiek.. Susziki nie pierwszej świeżości i nie pierwszej jakości, ale przedniego smaku, można zjeśc tu w popularnej lokalnej sieci (taki McŻarło) - maxBigExtra porcja kosztuje tu 300Y i na prawde wystarcza na caly dzien zapitalania po miescie! W tradycyjnej lokalnej knajpie pełne danie kosztuje ok. 1000 Y.
Ewenementem na skalę chyba światową są w Japonii WYSTAWY przed restauracjami!!
W Europie są to karty MENU, a w co wypaśniejszych kurortach gdzie becalujesz w EUR, w menu i przed knajpą zobaczysz swoją potrawę na pieknym zdjęciu.
Jednak Japończycy wstąpili chyba na wyżyny prezentacji menu - przed praktycznie każdą sensowną knajpą jest wystawka ATRAP. Atrap całych serwowanych dań, i to nie z masy papierowej lub pianki.. Nie wiem z czego są, ale wystawowe potrawy można DOTYKAC i mają konsystencję (bułki są "bułkowe" w dotyku!) i temperaturę potrawy !! Wkladasz palec w atrape spagetti i jak byś wsadzał palec w prawdziwe spagetti.. Pikanterii dodaje widok.. widelca, wiszacego nad talezem z nawinietymi nitkami makaronu.. Brakuje tylko mozliwosci sprobowania smaku i zapachu atrap... ;/ W Grecji po prostu wpuszczali do kuchni ;)
Z czwartej beczki - zakupy jedzenia do pożerania w Szinkansenie - zobacz notka o Kolejach japońskich :)
Na pewno miliarda rzeczy w Japonii nie posmakowałem (pierożków, miniwęgorzyków, na fugu nie mam ochoty - niech sobie pływa), zwłaszcza lokalnych (jak niedojrzałe pistacje które zanabyłem w Kobe i inne wydumane przez prasę) ale jeszcze spróbuję :) Choć wiem że na to i miesiąc nie wystarczy...
Podjadłem, wyjechałem, jeszcze tu wróce, posmakować !!!