12 listopada 2011

Japonia: każdy musi zjeść tu sushi ! :)

Dziś notka poświęcona japońskiemu jedzeniu generalnie (choć to "temat - Missisipi"), ale na początek to, z czym się japońskie jedzenie gajinowi kojarzy - sushi :) [więcej w Wikipedii]

Z racji tego, że Japonia to kraj górsko-wyspiarski, do morza jest tu zewszad zwykle b.blisko, a nawet jeśli nie to dowóz jest łatwy, a to korzystnie wplywa na diete - świeże ryby i owoce morza są praktycznie dostępne wszędzie, b.tanie i pyszne! :)

Europejczykowi sushi kojarzy sie raczej wyłącznie z maki (plasterki roladki owijanej wodorostem), a Japonczykowi głównie z nigiri (plaster rybki na pecynie ryżu). Plasterek może być praktycznie ze wszystkiego - z łososia są do wyboru - z grzbietu mięsno-czerwone, z brzucha delikatne-tłuściutkie, coś tam z ogona też było :) ; z węgorza morskiego, z malutkich kalmarków z mackami, z trzech odmian krewetek (także z tempury, pyszne ze słodkim sosem), z dziesiątek innych ryb (niema ryb tzw. białych, są czerwone), aż po ekskluzywne susziki z wściekle pomarańczową i pyszną ikrą jeżowca, oraz typowo europejskie susziki z.. hamburgerem, jajkiem sadzonym,  brokołem, plastrem wołowiny..

Mała, prosta suszarnia "osiedlowa" (100Y)
Prosta, szybka "Suszarnia" jest tu zwykle na rogu każdego większego kwartału (kwadrat domów otoczony krzyżówkami ulic) - jak u nas Żabka :) Można wejść i ściągnąć sobie z taśmociągu tyle tależyków z szuszikami po 100Y, ile pomieścisz! ..Bo tutaj susziki są zwykłych małych tależykach, z których każdy ma kolor taki, jaką cenę ma porcja, a "cennik" tależyków wisi na ścianie. A że podstawowy "suszik" kosztuje 100Y (dla Japończyka to złotówka, dla nas 1 EUR), to można sobie w takiej lokalnej "suszarni" nawet robić zawody, kto więcej tależyków zmieści na jedno posiedzenie.. Później, gdy masz już swój wysooooki stosik tależyków, przychodzi Pani Tależykowa, liczy je (pokazuje tależyk, mówi: 100Y, stawia kreske na rachunku i tak samo aż do KONCA talezykow..) i daje rachunek do kasy. Tam uiszczasz te 1000-1500 Yenów i wychodzisz z opchanym brzuchem, świadomością tego, że spróbowałeś kilkanaście świeżutkich i przeróżnych sushi-smaków i zestawów za cenę łączną JEDNEGO sushi w warsiawskiej knajpie...


A, piwo w "suszarniach" jest zawsze bezobsługowe - w małych nalewasz sobie porcję z dystrybutora do kufelka, a przy kasie DEKLARUJESZ ile kufelków wypiłeś (tylko tu na Wyspach jest to możliwe..), w większych samemu bierzesz z lodówki oszroniony kufel, podstawiasz pod automat, wrzucasz trzy lub cztery 100Yenówki i masz pyszne chłodne piwko. I jeszcze możesz guzikiem wybrać, czy automatyczny barman ma nalać z pianą lub bez :)

"Klient korner" w dużej Suszarni w Kioto

W większych "szuszarniach" typu McSushi, np. w Kioto,  gdzie jest dobrych osiem rzędów stolików po 10 loggi, w każdej loggi jest monitorek LCD, na którym zajadający może sobie zamówić "specjala" ;) Specjali jest kilkadziesiąt, i nie jeżdżą na taśmociągu żeby się nie zestarzeć, lub muszą być podawane ciepłe, lub są dużo droższe (czyli aż 300 Y ;P). Taki specjal jedzie sobie na czerwonej wieżyczce i... wjeżdżając do loggi zamawiającego piszczy na monitorze zamówien - żebyś skumał, że to podjechało Twoje, a nie sąsiadowi zamówienie podbierzesz!


Jedna z wiekszych Suszarni w Kioto :)
A gdy już pożresz ile zmieścisz, wołasz (klik - monitorem zamówień!) Panią Tależykową która policzy... :) I tu jeszcze nie koniec - pod monitorkiem jest dziura w kształcie tależyka.. Tu wrzucasz tależyki ze swojego i współbiesiadników stosika - a gdy wrzucisz każdy piąty, na monitorku zamówień wyskakuje loteryjka ;) Jeśli WIN, to z pod monitorka wyskakuje japońskie :jajko niespodziewanka: - a tu są na prawdę bajeranckie niespodzianki... :D Warto wrzucac po sobie tależyki :P

Co jeszcze o sushi w Japonii? Choćby to, że tak strasznie popularny w Europie sposób serwowania suszików w łódkach pływających po wodnej strudze dookoła baru, to chyba wymysł europejski dla ukazania elitarności paru plasterków łososia na ryżu (i urban legend jak japonskie hotele kapsułkowe) - przez dwa tygodnie nie widziałem tu ani jednego "pływającego tależyka" wokół baru.. Na taśmociągu sobie  jeżdżą, niczym walizki na miniaturowym lotniskowym claimie bagażowym..

malutka porcja NATTO
Japończyk na deser po śniadaniu zje np. natto - malutką porcję sfermentowanej soji, pokrytej śluzem i przy nabieraniu ciągnącej się za pałeczkami setkami cieniutkich, lepkich, przezroczystych nitek.. W smaku mdławo-gorzkie - można natto pokochać lub znienawidzieć :) Ja mam go już nadto, a w hotelu podawali z dwoma smakowymi sosikami i czymś jeszcze, jako deserek na wynos do metra ;) JA wyniosłem i wystawie chyba na Allegro :D

Co sie na Allegro nie pojawia, to wołowina marmurkowa wagyu, czyli najdroższa wołowina świata z Kobe (Nie żadna tam argentyńska! Bo w Kobe każda krowa ma masażystę, pojona jest piwem i chowana bezstresowo..) Będąc w Kobe warto jej spróbować, bo tu jest najtansza i ma to swoisty klimat, jak kaczka po pekińsku zajadana w luxusowej knajpie w Pekinie :D
Smak "kobki"? - hm, bardzo delikatna, zahaczając o "zbyt tłusta". Tak samo jak brzuszek łososia...

W Miyajima Itsukushima spróbowałem prawdziwych ostryg. Takich łowionych o czwartej nad ranem, trzymanych w morskiej wodzie, poźniej wrzuconych na grill i otwieranych, gdy zaczynają strzelac kawałkami muszli.. Przyrządzaciel wyglądający na Huna uwijał się w jednej z knajpek nad buchającym płomieniami grillem.. Zapieprzał pomiędzy muszlami, jakby był Tetramantem :) Pyszne, półgotowane w oceanicznej wodzie ostrygi z grilla w gorących muszlach były tanią (5 szt- 1000Y) i niezapomnianą potrawą - prostą, i luxusową za razem - jak cała Japonia!! :)

Jednak najfajniejsze były ekonomijaki :) W Hiroszimie są w wersji makaronownej :) A najfajniej, w Hiroszimie będąc, znaleść pieciopetrowa knajpke o jedną przecznicę dalej za dworcem kolejowym :) W mijagalni siadasz przy stole, który jest jednocześnie rozgrzaną blachą.. Na dzień dobry kiczenMajster kapie ciasta nalesnikowego i wali kopkę makaronu ZupkowoChińskiego.. Dalej, na makaron rozbija jajco, a do tego daje zieleninę: pekinkę, dajkona tartego, przyprawy czerwone, inne japońskie cosie.. A na to dopiero ładuje to, co sobie zamówiłóeś jako dodatki.. Ostrygi, kalmary, rybki.. Gdy już ta cała kopa siądzie, kiczenMajster... odwraca całe to ustrojstwo spodem do gory i obsmaza. Efekt - przepyszny!

Taniojadki - w Japonii nie je się na ulicy - to jakieś takie bezsensowne, kiedy co trzeci parter budynku jest żarciodajnia z czymkolwiek.. Susziki nie pierwszej świeżości i nie pierwszej jakości, ale przedniego smaku, można zjeśc tu w popularnej lokalnej sieci (taki McŻarło) - maxBigExtra porcja kosztuje tu 300Y i na prawde wystarcza na caly dzien zapitalania po miescie! W tradycyjnej lokalnej knajpie pełne danie kosztuje ok. 1000 Y.

Ewenementem na skalę chyba światową są w Japonii WYSTAWY przed restauracjami!!
W Europie są to karty MENU, a w co wypaśniejszych kurortach gdzie becalujesz w EUR, w menu i przed knajpą zobaczysz swoją potrawę na pieknym zdjęciu.
Jednak Japończycy wstąpili chyba na wyżyny prezentacji menu - przed praktycznie każdą sensowną knajpą jest wystawka ATRAP. Atrap całych serwowanych dań, i to nie z masy papierowej lub pianki.. Nie wiem z czego są, ale wystawowe potrawy można DOTYKAC i mają konsystencję (bułki są "bułkowe" w dotyku!) i temperaturę potrawy !! Wkladasz palec w atrape spagetti i jak byś wsadzał palec w prawdziwe spagetti.. Pikanterii dodaje widok.. widelca, wiszacego nad talezem z nawinietymi nitkami makaronu.. Brakuje tylko mozliwosci sprobowania smaku i zapachu atrap... ;/ W Grecji po prostu wpuszczali do kuchni ;)

Z czwartej beczki - zakupy jedzenia do pożerania w Szinkansenie - zobacz notka o Kolejach japońskich :)

Na pewno miliarda rzeczy w Japonii nie posmakowałem (pierożków, miniwęgorzyków, na fugu nie mam ochoty - niech sobie pływa), zwłaszcza lokalnych (jak niedojrzałe pistacje które zanabyłem w Kobe i inne wydumane przez prasę) ale jeszcze spróbuję :) Choć wiem że na to i miesiąc nie wystarczy...

Podjadłem, wyjechałem, jeszcze tu wróce, posmakować !!!

10 listopada 2011

Japonia: Kolej na japońską kolej

Schemat linii metra w Tokio i automat biletowy
Koleje w Japonii są dosć drogie, jednak jeżdżą nimi wszyscy z paru względów: samochodu nie masz w miescie szans kupic, jesli nie przedstawisz dowodu wynajęcia miejsca parkingowego, pisemnej opinii sąsiadów i paru jeszcze innych podobnych kwitów z gavermentu. A i tak w miecie nie zaparkujesz. Metro jest szybsze, dojeżdża wszędzie i można w nim godzinke odespac... A Jesli masz do stacji dalej niż 7 minut pieszo, dojezdzasz do niej rowerem.

Rozkład jazdy trainów japońskich
Kolej tu jest szybka i punktualna co do minuty, tak jak u nas tramwaje na bilety czasowe. Na bilecie jest podana godzina odjazdu i PRZYJAZDU. I pociąg pojawia się u celu dokładnie i o tej godzinie, obojętnie czy to podmiejski telepak, czy szinkansen, z prędkocią podrozna 250 km/h.
Na rozkładzie jazdy obok godz. odjazdu, przyjazdu, kierunku i peronu, wyswietla się kółko, kwadrat, trójkąt. te same znaczki sa namalowane na peronie wraz z nr. wagonu, dzieki temu każdy wie gdzie zatrzymają się drzwi i gdzie się ustawić w kolejce. I te drzwi faktycznie ZAWSZE zatrzymuja sie przy znaczkach, co do stopy!

Odjeżdżasz bierzącym, stań na zielonym,
jedziesz następnym, stań na czerwonym pasie
Pociąg zatrzymuje sie na peronie tak, by drzwi na peron otwarly się w wymalowanych na peronie miejscach. W miejscach tych są wymalowane dwie linie - zielona i czerwona. Przy zielonej w rzadku ustawiają się czekajacy na pociąg najbliższy, wzdłuż czerwonej czekający na następny.
Pasażerowie najpierw wysiadają, póniej rządem grzecznie i szybko wsiada. Nikt nie robi bydła z wycigiem do siedzeń, bo każdy ma miejscowke.

 Na stacji końcowej, gdy pociąg zmienia kierunek jazdy, we wszystkich 16 wagonach obsługa... OBRACA fotele w nowym kierunku jazdy! Idzie to błyskawicznie, a bydło się nie bije o najlepsze miejsca. Włacicieli kolejowych jest kilkunastu: państwowi, firmy, prywatne.. Nic sie w rozkładzie jazdy nie gryzie i jedzi co do minuty.



Szin wjeżdża na peron :) Tylko skrzydeł zapomniał :)
Przy wjedzie pociągu pan peronowy ( w białych rękawiczkach) kłania się w pas, witając podróżnych. Ma też nauszny mikrofonik, przez który może w każdej chwili podać komunikat przez wszystkie megafony na danym peronie. Proste, genialne, funkcjonalne!

Pan maszynista ( w białych rękawiczkach), gdy skład zbliża się do semafora, wskazuje go palcem (na znak że widzi) i mówi na głos manewr - np. jest żółte, zwalniam". Ma też na pulpicie umocowany.. zegarek?.. nie  STOPER! Bo tu kolej wjeżdża na peron co do sekyndy, a nie co do minuty...


Uchwyt w Inwalida Corner

W pociągu, tramwaju, metrze nikt nie ustępuje miejsca starszym  bo starszych osób w społeczeństwie jest większoć.. Kobiet nie przepuszcza się w drzwiach - to pozostałoć po czasach gdy mężczyzna szedł przodem, by bronić.

W byle tramwaju, gdzie schody wejściowe są troszkę wyższe,  jest w rogu specjalny "MIĘDZY-stopień" (pomalowany na żółto i chropowaty dla niewidzących) - ot, taki mały dodatkowy schodek, żeby staruszkowie nie musieli zadzierać nóg aż pod brodę, jak w naszych tramwajach, co niektórym wręcz uniemożliwia podróż by MPK ;/

Każdy emeryt w Japonii z Govermentu dostaje "miejskiego travel-passa" - czipową kartę którą nosi na szyi (sama się odmeldowuje przy wejściu). Odpada więc zmuszanie staruszków, by do tramwaju nosili ze sobą jakieś poszarpane papierzyska z ZUS o przyznanej rencie ;/


Segregacja płciowa? Nie, bezpieczeństwo...

W metrze są też wagony przeznaczone WYŁĄCZNIE dla kobiet - gwarantuje to brak wymacania po tyłku w tłoku. W japońskich komórkach nie da się wyłączyć odglosu robienia zdjęcia - nie da się więc cichcem zrobić fotki pod spodniczkę w metrze. Są też w wagonach "inwalida korners" - siedzenia o czerwonej, zamiast niebieskiej wyściółce, żółtych zamiast białych uchwytach, a na każdym ikonka - wyłącz tu komórkę - przecież ktoś tu może miec rozrusznik serca! Nawet na najwiekśzej stacji metra na świecie nie widziałem takiego tłoku, by musieli tu pracowac peronowi dopychacze, jak w NY. Tu metro po prostu jeżdzi zbyt często, by zebrał się tłok, nawet w godzinach szczytu :)




Linia nadziemnego, bezobsługowego metra w Tokio
Jest też linia metra nadziemnego (taki U-bahn) - całkowicie bezkolizyjna i zautomatyzowana - przez całe Tokio prowadzi ją.. automat i czujniki - niema ANI JEDNEJ osoby z obsługi pojazdu :) Niesamowite wrażenie..

Japończyk, gdy jedzie nawet i 600 km, nigdy nie ma bagażu większego niż  torba naszego gimnazjalisty - przyczyna jest prosta - nigdy niegdzie nie jadą dłużej niż na dwa dni.. Tydzień urlopu dla Japończyka to tak jak u nas wziąć rok bezpłatnego urlopu :) Biorą więc plecaczek, torbę żarcia i jadą z Tokio np. zajrzeć do swiątynii w Kioto. Za to pasjami lubią w Szinkansenach (takie ichne Intercity) zajadać - nawet jesli podroz trwa godzine - jedzą obiad. Praktycznie każdy na dworcu kupuje charakterystyczne japońskie pudełeczko z jedzeniem - kilkunastoma malutkimi porcyjkami najróżniejszych cosiów w przeróżnych smakach. Dlatego w pociągu każdy fotel ma składany stoliczek.



Najpierw wysiadamy, później grzecznie wsiadamy...
mój Raill-Pass i bilet metra:)
Dla Europejczyka kolej japońska jest droga (autobusy kursują tylko w ichnych Tatrach, na krotkie trasy)  ale gajin może sobie wykupić imienną kolejową pass-karte (500 EUR na 2 tygodnie, do kupienia TYLKO poza Japonią u Przedstawiciela Japonskich Kolei)  pozwala to obniżyć koszty podróży minimum dwukrotnie, w porywach do x10. Na Pass-karcie (jak na wielu Bardzo Oficjalnych Dokumentach) rok podaje sie w latach dynastii, a nie w jakims tam kalendarzu europejskim ;) Moja nosi date 12 grudnia 2013 roku cesarza Hirohito :)

9 listopada 2011

Japonia: Reklamy Telewizyjne i WWW


Reklama wyprzedaży w Rossmanie" :)
O żenującym pięknie i kompletnym braku poczucia estetyki layoutu japońskich stron WWW przekonał się każdy, kto chciał nawiązać kontakt z autorami mang, albo chciał zarezerwować mały hotelik.. pomijając kuriozalną formę układu strony, typu :wszystko-wszedzie-ale-bedzie, można oczywiscie zainstalować sobie czcionkę kanji czy inną hiraganę, ale prosciej po prostu myszką najeżdżać na linki - nazwy podstron sa zwykle angielskie :) Inna sprawa, że japońscy twórcy netowi nie potrafią się wyswolić z założenia, że strona WWW, tak jak papier pismienny biała być musi i juz, oraz nie mogą się do końca zdecydować, czy wolą pisac w pionie (klasycznie), czy w poziomie (nowoczesnie). Stad myslę typowy japoński rozpieprz na WWW, ale i często w tanich gazetach, ulotkach, itp.. Dla Europejczyka estetyczna kaszana.. 

Książki drukowane są tu w pionie, tak jak oficjalne dokumenty i reklamy na budynkach, w poziomie drukuje większoć gazet bulwarówek, ulotki, ogłoszenia, bannery i tabliczki informacyjne.. Ale ogólnie, trzeba po prostu rozkumać kierunek, zanim zacznie się czytać :)
Bierz co chcesz, nawet deszcz :)
Japończycy jeszcze 10 lat temu mieli aż dwa kanały TV i trzy satelitarne (w tym jeden płatnie dublujący naziemny, darmowy). Dzis w dużych miastach mają nie tylko kilkadziesiąt satelitarnych, kilka analogowych antenowych, ale i ze szesćdziesiąt kanałów naziemnych, cyfrowych. Na pilocie jest: ANT, SAT, DAT.
Inna sprawa, ze nawet te płatne kanały DAT są jak dla nas na żenującym poziomie - nasza Familiada to dla nich niedoscigniony majstersztyk.. Fakt, jest kilka kanałów reportażowo-informacyjnych, nawet jeden gajinski (czyli po angielsku), ale wiekszosć kanałów puszcza stareńkie filmy, glupawe show i teleDurnieje, w których się wszyscy zajebiscie bawią :)
..DAT  TV za "bóg zapłać" - kartą VISA :)
Z trzeciej beczki - reklamy. Podczas filmu potrafią zacząć się bez żadnej planszy ostrzegawczej, wręcz w pół słowa aktora, w pół sceny.
I ładuje się na ekran panienka, która czochra się plecami o futrynę, następne ujęcie to plecy rozdrapane prawie do krwi, kolejna przebitka - na puder zapobiegający swędzeniu, następna - panienka błogo spoczywa na łożu.
I teraz wchodzi już aktor kończący swoją kwestię we filmie który właśnie ogladałes. 8 sekund i koniec.
Żadnych bloków reklamowych, żebys nie zdążył spieprzyć do imbryczka, zrobić sobie herbaty albo sie odlać.
A to, że całkiem naturalnie i po południu lecą reklamy klinik powiększania piersi i cerowania błon dziewiczych, to luz. Pora oglądalnosci? Cenzura obyczajowa? To tu jest pojmowane w całkiem inny sposób.

I trzeba to zaakceptować i zrozumieć, bo jestes tu GOSCIEM z OBCYMI zasadami!
Albo do Japonii nie jechać. Po prostu.

8 listopada 2011

Japonia: Kącik mody japońskiej

Japonki co prawda nie chodzą w klapkach (japonkach), ale praktycznie zawsze na obcasie. Buty? Bardzo często muszkieterki, miliony odmian botkow, z futrzanymi mankietami włącznie. 

Czy to bedzie officewoman, czy przestylizowana licealistka, każda obowiazowo chodzi w butkach na na prawdę wysokim obcasie. Żeby jednak wyglądać bardziej elegancko, noszą je o numer lub dwa większe :)  dzieki temu chodzą normalnie, ale biegają tiptopkami ;)  Jesli tylko moga usiąć, zwłaszcza do jedzenia, zsuwaja buty i siadają na krzele "po japońsku".. Widziałem dzieci które siadajac na betonowym murku by zjeć kanapkę, sciągały adidasy.. Elegancka starsza pani w teatrze też zsunela buty i przysiadla na piętach na atlasowym czerwonym fotelu..

W kimonie. W metrze. Odświętnie.
Do tego czesto bezowe krótkie spodenki (Czasem bywają i z ogonkiem tam, gdzie ogon być powinien.,, ) i czarne rajstopy. Znaczna większoć Japonek nosi spodniczki, i pomimo ze na prawdę krótkie, najwyżej do połowy uda, NIGDY nie zauważyłem by którejs podwialo plisowanke - falbanke, czy inną koronke, nawet gdy jedzie w takiej na rowerze (w przeciwieństwie do Chinek, które przodują w pokazywaniu szwów i wzmocnień rajstop..) Zawsze tez, nawet gdy wystylizuje się na kawai-lolitke, lub inną wyuzdaną gothke w podwiazkach, strój jest cały czas na takiej cieniutkiej granicy estetycznej akceptacji, że nigdy nie powiesz o niej: taki strój do sypialni może, ale nie na ulicę!".

Każda Japonka ma w domu przynajmiej jedno kimono. Bo dresscodowe zakiety i spódnice nosi się tu raczej na ulice i do pracy - garnitur nie jest tu traktowany jako elegancki i odswiętny strój! To kimono zakłada się na np. rodzinne uroczystosci, jak sluby, rocznice, rodzinne wizyty, itp. Czasem na elegancką randkę do dobrej knajpki młode japońskie laseczki tez zakładają kimono, z elegancką współczesną torebeczką, ze skomponowana i asymetryczna młodzieżowa wariacja na temat fryzury gejszy.. Nawet gimnazjalistki w Tokio czasem bielą twarz, malując na policzkach czerwone cienie.. Taki cień gejszowej elegancji zaimportowany do popkultury :)

Oczywiscie te sławne i sexowne dla nas czarne nadkolanowki nosi tu trzy czwarte dziewcząt (Jesli akurat nie wracają z biura lub z renomowanej szkoły, gdzie nosi się spódniczki do kolanka, kolanówki i klasyczne butki na centymetrowym obcasiku)..

Tokijska elegantka..
Gdy chłodno, Japonki czesto narzucają poncho. Szałem mody tej jesieni jest wpiety we włosy nad prawym uchem spory bezowy kwiat. Wariacja na temat jest maleńki kapelusik tamże.
Office-womanki oczywiscie noszą się zgodnie z topowym europejskim dresscodem, ale w takich biurowych spodniach i zakiecie idac, też czasem przebierają sobie w sklepikach z kosplayowymi ciuchami :).

Ciekawym zjawiskiem mody i wcale nie zadkim, jest "dublerka" - dwie dziewczyny idące razem ubierają się IDENTYCZNIE! Te same spodniczki, buty, torebki, dodatki.. Moda podniesiona do kwadratu, ponad indywidualność :)

No i oczywiscie sławne gimnazjalistki ;)  Bardzo często jest to dopracowana w szczegółach stylizacja, a nie mundurek szkolny (choc i tak cieszy oko gajina)...  A prawdziwą uczenice poznasz po wyszytym na zakieciku emblemacie szkoły, spódniczce do kolanka i strasznie wygodnych butkach na centymetrowym obcasie.. Dziewczęta z katolickiego liceum noszą nawet piękne czerwone bereciki :) Ale opowieść o gimnazjalistkach i licealistkach przeczytasz trochę później :)




... i co z tego że pada? ..

W dni deszczowe całe Tokio chodzi pod przezroczystymi parasolami - kosztują tyle co sucha bułka (100 Y), sa w każdym kiosku, wiec kupuje się je gdy zaczyna padać, a zostawia pod drzewem, gdy przestaje..



Deszczowe Tokio nocą...
Japończycy noszą się na prawdę czysto - NIGDY nie widziałem na ich ubraniach żadnego włosa, prusza, przetarcia, naddarcia czy dyndajacej nitki.. Sa po prostu od przedszkola przyzwyczajani do czystych schludnych mundurkow i tak im zostaje do 65-tki.

Przecierane jeansy noszą tylko tani robotnicy budowalani, turysci i biedota na prowincji...

7 listopada 2011

Japonia: Śmieci..


Automat z napojami- JEST KOSZ :)
Japończycy NIE ŚMIECĄ.

Dlatego nigdzie niema koszy na smieci - wyjątkiem są może wielkie dworce kolejowe - a I tam każdy kosz ze stali kwasowej ma na brzuchu wklejone przezroczyste okno. Nie po to by było widać piękne smieci - ale dla kontroli, czy znów nie ma w nim bomby - Japończycy doskonale pamiętają tragiczne skutki zamachów w tokijskim metrze..

Uprzejmie Państwa proszę mnie nie karmić!
Pomimo ze NIGDZIE nie ma koszy na smieci, smieci nigdzie nie leżą na ulicy. Nikt ich po prostu nie rzuca. A nie rzuca, Bo nikt nie je ani nie pije na ulicy - jest to tu tak samo niekulturalne, jak szczanie na ulicy Jana Pawła pod murem, przy ludziach. A Jesli juz mają pusta puszkę po coli, wrzucają ja do pojemnika przy automacie do sprzedaży napojów lub zabierają ze sobą do domu. Smieci nosi się ze sobą, a nie wyrzuca. Kupisz w tutejszej Żabce tutejszego snickersa, zjesz, papierek chowasz do torby  wyrzucisz w domu - przecież to Twoje smieci!

Mi samemu było strasznie głupio w Tokio walnąć jaki papier pod scianę budynku... Patrzyli by na mnie wszyscy tak, jak u nas, gdybym sie zrzygał na kasownik biletów we warszawskim autobusie..

6 listopada 2011

Japonia: halo halo, głupi telefon..

Telefony

..jesienna wyprzedaż lelefoników. Ceny jak na Allegro :)
Chciałem być sprytny - pomyślałem że będąc w Japonii, kupie sobie w kiosku jakiego tutejszego Prepaida i będę dzwonił w ludzkiej cenie do Polski.. Tym bardziej, że mam w telefonie UMTS - bo GSM juz tu dawno wyłączyli jako archaizm.. I guzik - prepaidów tu niema, żadnej ichnej Heyach, TakTaka, czy innej GaduBiedronki :) Jakies karty można kupić tylko w przedstawicielstwie Sieci, na b. krotki abonament, po przyniesieniu stada zaswiadczeń  np. O stałych, japońskich zarobkach...
Japoński telefon publiczny -NADAL na monety!
Pomimo że wszyscy tu mają komórki, na placach i dworcach są całkiem nowe książki telefoniczne i automaty na monety (bo dlaczego ktoś ma mnie zmuszać do szukania i kupowania całej jakiejś karty, gdy chcę zadzwonić tylko raz??) ! Automaty te stoją sobie na gustownych biureczkach, przy których można usiąść na czas rozmowy.

Dobrym zwyczajem jest tu wyciszanie dzwonka komórki w metrze, nie odbieranie tel. i NIE dzwonienie z niej w komunikacji miejskiej - w bardzo złym tonie jest ZMUSZANIE innych pasażerów do słuchania po raz szósty tej samej opowieści, gdzy dzwonisz do szóstej przyjaciółki, guzik też innych obchodzą Twoje interesy i zadania z pracy. I dają temu wyraz!!

Wszyscy klepią wtedy SMS na wąskich komórkach z klapka (nie jak w Londynie, na naleśnikach Blacknerry). Wszyscy mają jakie strasznie badziewne rozklapkaki z hamskiego plastiku, bez żadnych ekranów dotykowych. W Tokio office-rzy czesto jednak mają wielkie płaskie tablety - naleśniki, obowiązkowo ze sluchawkami w uszach..
Oczywiście gimnazjalistki mają jakie tanie jednorazówki w przybajerzonych obudowach, które należy zmieniać przynajmniej raz w tygodniu - w końcu są tańsze niż kanapka w Mcdonaldzie..

Jako ciekawostka - na japońskiej nawigacji GPS, zamiast adresu można podać... tylko numer telefonu! Jeśli to stacjonarny, GPS doprowadzi Cie np. pod siedzibe firmy z tym telefonem. Jesli to komorka, doprowadzi Cie do miejsca ostatniego pobytu danej osoby! Genialne :)

Japonia: Meksykańsko - żydowski festyn kulturowy, czyli witajcie w Japinii :)

Po wylądowaniu na Rikka człowiek z Europy zdycha na różnicę czasu - ale nic to - "Nie spać, zwiedzać!" (jak mawiają niektóre kochanki do co leniwszych gachów :)

Na poczatek oczywiscie Tokio - teledysk w klimacie - tu na prawde na ulicy jest taki klimat :) Choc luz mniejszy niz w np. Pekinie :)

Japonia, a zwłaszcza Tokio, to jest jeden, jak ja to nazywam, "Meksykańsko - żydowski festyn kulturowy" -
Teledysk w klimacie i tekst piosenki - kto nie był i nie widział, nie załapie, a ja opiszę to jutro, bo teraz w Polsce jest 22" a tu już jest szosta rano DNIA NASTEPNEGO :) Tak że juz wiecie, dlaczego Japonia jest taka do przodu - tu JUŻ jest jutro!:P

FOT: Wyjście główne z najwiekszej na świecie stacji metra (ponad MILION przejezdnych dziennie - wiecej niz ma Wawa :) ) - wpadamy na jeden z bardziej znanych budynków "Kokon" (taki z dziurą u góry), oraz.. przewoźny sklepik z obważankami :) Japonia jest jednym wielkim kulturowym MIXem..

Jutro dopisze wiecej, bo padam :) Ide spac - w hotelu Villa Fontaine daja nawet gajinowi gustownie tradycyjna, cholernie wygodna o dziwo, jednoczesciowa pidzame w paseczki, ze zbyt krotkimi rekawami.. Zdjecia przez wrodzona skromnosc nie zamieszcze :)

5 listopada 2011

Japonia: pieniądze, karty..

Skąd gajin ma wziąć Yeny, gdy w Japonii kantorów praktycznie nie ma?

Zwykly gajin kupuje Yeny w polskim kantorze - jesli ma fart, dostanie je, i przepłaci tylko 20%.
Japońska deklaracja kantorowa
Kumaty Gajin wymienia Euroki na lotnisku Rikka- grzecznie wypełnia papier (niebieski-kupno, czerwony- sprzedaż Yena), w którym wyznaje, ile ma waluty, w jakich banknotach, a na jakie banknoty jenowe zyczy sobie szanownie wymienić. Działa to niczym książeczka walutowa w PRL przy wyjedzie do Bułgarii :)

Ot, potwierdzenie z Bankomatu z Poczty..
Bardziej kumaty gajin jednak nie będzie stał na lotnisku Rikka w kilometrowej kolejce, ale polezie na pięterko, gdzie jest POCZTA (taka pomarańczowa zawsze)- tu ma dwie możliwosci - zagaic panienkę z okienka, wymieniającą walutę bez deklaracji; lub bankomat poczty, który jako jeden z nielicznych banków Japonii (także CitiBank!) wyda mu z karty w EUR lub USD swieżutkie Yeny :) Także na każdej japońskiej poczcie wymienisz bez problemu walutę wymienialną - po sensownym, nie hotelowym kursie! Słowem - spotkasz pocztę, wypłacaj ile potrzebujesz :)
Na większy apetyt: "Gejsze tutejsze" :)
 Dla Europejczyka 2000 Y na samo żarcie na dzień wystarczy, za 1000Y się  przeżyje budżetowo. Hotel to 50-80 EUR za pokoj. Reszta wg wymagań  np. najdroższą wołowinę swiata, marmurkową z Kobe (nie żadna tam argentyńska..), rżniętą z krów pojonych piwem, z których każda ma własnego trenera i masażyste, najlepiej zjesć sobie w Kobe - jest wtedy tylko w cenie szynki parmeńskiej :) A jeszcze jaki klimat - jak jedzenie kaczki po pekińsku, w Pekinie.. (jadłem, mniam!)

Monety są tylko takie. Także do telefonu i oplaty MPK.
W Japonii moneta 100 Y jest najmniejszym sensownym krążkiem płatniczym, tak jak u nas 2zł. Tyle kosztuje w automacie cos do picia, sucha bułka, parasol, wszystko za 100 Y i woreczek niedojrzałych pistacji :) Nie, ubikacja jest WSZEDZIE dostepna i WSZEDIE darmowa, jak Internet i woda z kranu! 200 Y kosztuje puszka Coli lub metro, 300 Y- duze piwo (na nasze przeliczenie to masakra, ale 100 Y dla Japończyka to tak jak dla nas 1zł)

Banknoty tu nie mają daty produkcji. Bo nie niszczą się. KAŻDY I ZAWSZE jest jak prosto z banku. Tu po prostu NIKT banknotow nie zgina! Kazdy nawet gowniarz pakuje banknot do portfela o szerokosci banknotu! Banknot sie tu szanuje tak samo, jak sztabke zlota! Zanim to załapałem, tak mi bylo glupio w sklepie, gdy mała, czarnooka i sympatyczna pani przy kasie się tak strasznie przyglądała banknotowi - co on taki aż RAZ zgięty??... A pozniej mi się przyglądała, jak barbarzyńcy, ktory sie nim podtarł, zanim zapłacił..

I tu miłe zaskoczenie - chcesz kupić małą Colę w nocnym sklepiku, a masz tylko aż banknot 10 tys. Y? No problem, nawet na zapadłej wiosce każdy sklepik ZAWSZE wyda Tobie resztę bez zająknięcia - to tu kwestia honoru sprzedawcy (handlujesz, a pieniędzy nie masz??) !! Tu niema żadnego: a mogę być grosika winna, albo: spieprzaj pan kartą to się płaci od 20zł i podobnych polskich klimatów...

4 listopada 2011

Japonia: wyruszam do kraju Wschodzącego Jena

Od czasów fascynacji anime w czasach licealnch, Japonia była zawsze dla mnie miejscem niezwykłym. Niezwykłym, pełnym kontrastów kulturowych, ekonomicznych, geograficznych.. Krajem nieosiagalnym nie tylko z racji geograficznych, ale i ekonomicznych..
Skojarzenia z Japonii? ..

Dziś mogę sobie na taki wypad pozwolić, i dzięki uprzejmości biura ExOriente LUX zrealizować jedno z małych marzeń :)

Japonia Europejskiemu gajinowi (Alienowi) kojarzy sie zwykle z gejszami, samurajami machajacymi kataną wśród bambusów, niskim dziadkiem w pidżamie zapinanej na kołki, nastoletnimi dziewczynkami w czarnych nadkolanówkach i z Hello Kitty :) ..może ze spadającymi płatkami kwitnącej wiśni i z zapracowanyn od świtu do nocy salermanem w garniaku..
Fuji Góra wśród czerwieniejących klonów (japońskich)...
Ale nie kojarzy sie z czerwonymi liśćmi klonów, brakiem koszy na śmieci, goracymi onsenami, szinkansenem, szczaniem pod płotem, pseudowydajnością pracy, niesamowicie dosłownymi reklamami w TV i tanią socjotechniką.
Garsc japonskich wspomnien..
czerwone liscie klonów, etykietka butelki dobrego wina,
 karta hotelowa, jakas reklamowka sklepu dla gothek-lolitek :)
Dlatego właśnie w podróży postaram się NIE opisywać zwiedzanych zabytków (dużo więcej O NICH dowiesz się z Wikipedii i podczas zwiedzania z dobrym przewodnikiem), skupię się raczej na WRAŻENIACH i własnych obserwacjach z Japonii AD 2011, których w Wikipedii nie znajdziesz :)

Ostatnio Rzad Japonii postanowił przeznaczyć 10 tysięcy DARMOWYCH biletów dla Europejczyków, by przyjechali, zobaczyli jak u nich pięknie i wcale już nie radioaktywnie :) Wystarczy zalogować się na WWW ichnego Govermentu, zadeklarować chęć i uzasadnić krótko "dlaczego właśnie...". Za wyżywienie, noclęgi i przejazdy płacimy samodzielnie :) Ale i tak warto :D